niedziela, 25 sierpnia 2013

Randka nr 3
Maminsynek

Umówiliśmy się wieczorem pod teatrem – widziałam go kilka miesięcy wcześniej na jednej z imprez i zastanawiałam się, czy go poznam. Wystroiłam się w niebieską suknię, nałożyłam wysokie obcasy i wyruszyłam szukać mojego przeznaczenia. Miałam trochę mieszane uczucia, bowiem Maminsynek dużo wcześniej na imprezie, na której się poznaliśmy, zachowywał się ...w sposób zdecydowanie budzący moje wątpliwości. Po pierwsze: od razu chciał mnie całować w usta, a po drugie: łamał zasady przestrzeni społecznej, kiedy bez pozwolenia z mojej strony usiłował wtargnąć w moją przestrzeń intymną. W celu zobrazowania podpunktu drugiego możecie wyobrazić sobie niewinną kobietę, która próbuje wyrwać się z ramion olbrzymiego centaura – potwora o kilku głowach i pełnych żądzy oczach. Najśmieszniejsze jest to, iż pomimo wątpliwości zdecydowałam się na następne spotkanie. Dlaczego cały czas odgrywamy w życiu te same sceny? Zupełnie tak, jakbyśmy nie mogli się wyrwać z hipnotycznego tańca...będąc świadomym faktu, że to nie ma sensu, podążamy za innymi.
Druga randka zaczęła się obiecująco, bowiem Maminsynek zamówił białe wino i prowadziliśmy lekką, acz momentami zabawną konwersację. Wszystko zaczęło się psuć w momencie, kiedy zeszliśmy na tematy dotyczące jego życia. Na moje pytania dotyczące tego, czym się zajmuje zawodowo dostałam zdawkową odpowiedź: „Pracuję u mamy, ale to nieważne – sexownie dziś wyglądasz”. Następna próba dowiedzenia się o stylu życia mojego amanta dotyczyła miejsca zamieszkania i odpowiedź, jaką dostałam była: „Mieszkam z rodzicami, bo wiesz...to wygodne. Mama mi pierze, gotuje, sprząta...tak więc na razie jest mi wygodnie. Ależ ty jesteś pociągająca dzisiaj.” W tym momencie chciałabym dodać, że nie jestem pedofilką i mój amant nie ma siedemnaście lat, ale trzydzieści cztery.

To, co nastąpiło potem można opisać tylko jako próbę wtargiwania siła w moją przestrzeń intymną. Maminsynek usiadł obok mnie i próbował głaskać moje włosy, potem ujął moją rękę i położył ją na swoich udach. W restauracji przechodził właśnie mężczyzna sprzedający róże, więc mój amant zakupił ich kilka i wręczył mi je mówiąc, że taka kobieta jak ja zasługuje na to, żeby być obsypywaną tysiącami róż. Miał rację, ale zdecydowanie nie przez niego. Potem poszliśmy pospacerować po mieście – amant cały czas próbował dobrać się do mnie tak, jakby zwykła rozmowa nudziła go potwornie. Następny biedny zdesperowany amant, którego testosteron pozbawia logicznego myślenia. Wtedy powiedziałam Maminsynkowi, że idę do domu. To był ten moment, który sprawił, że mój amant zdjął maskę i ujrzałam jego prawdziwe oblicze. Powiedziała wtedy ze wściekłością w głosie, że już nigdy nie umówi się z taką brzydką dziewczyną jak ja i wyzwał mnie wtedy od najgorszych...Tak się skończyła moja randka z Maminsynkiem. Zasypiałam niezwykle rozbawiona tą całą sytuacją i wdzięczna losowi za to, że daje mi poznać tak zróżnicowane osobowości.

piątek, 23 sierpnia 2013



Randka nr 2
Erotoman

Z lekkim podekscytowaniem czekałam na nasze drugie spotkanie – ja byłam z koleżankami na wspólnym wyjeździe, a on przypadkiem przebywał służbowo w tym samym mieście. Pierwsze spotkanie trwało zaledwie kilka minut, kiedy oboje czekaliśmy na autobus i w pośpiechu wymieniliśmy się numerami telefonów. Jeszcze tej samej nocy wymienialiśmy ze sobą mnóstwo sms-ów o zróżnicowanym stopniu zmysłowości, ale nie przekraczających granic dobrego gustu. Miesiąc po tym spotkaniu cały czas dostawałam sms-y od mojego amanta Erotomana. Wiadomości tekstowe były różne w treści od: „Co robisz?”, „Kotuś co porabiasz?”, do „Jaki masz rozmiar miseczki?”. Chciałabym w tym miejscu podkreślić, że mój amant wydawał się poważnym człowiekiem na poważnym i szanowanym stanowisku, zresztą przy pierwszym spotkaniu zachowywał się w sposób szarmancki i kulturalny. Po kilku sms-ach o treści :”Chciałbym cię schrupać”, „Chcemy na pewno tego samego” straciłam zupełnie zaangażowanie i chęć spotkania z moim amantem. Nie wiem jaki diabeł (albo desperacja?) skusił mnie, aby dać szansę biedaczkowi. Oczywiście tłumaczyłam sobie jego zachowanie tym, że pewnie od dawna nie ma kobiety i jest bardzo zdesperowany. Albo  w ten sposób, że na pewno jest zainteresowany dłuższą znajomością, ale zupełnie nie wie jak to okazać… Biedny mężczyzna z problemami w wyrażaniu swoich prawdziwych uczuć.
Drugie spotkanie było niezwykle znaczące – podjechał z piskiem opon rowerem i „wziął” (w dosłownym tego słowa znaczeniu) moją głowę, aby mnie odchylić i bardzo mocno (w  jego mniemaniu pewnie namiętnie) pocałować w same usta. Widziałam mojego Erotomana drugi raz w życiu , a on mnie pytał dlaczego jestem taka sztywna i mam opory przed jego męskim natarczywym wkładaniem języka w moje usta… Usztywniałam się coraz bardziej, a wraz z tym mój Erotoman był coraz bardziej zapalczywy i nie rezygnował. Z każdym moim odsunięciem się w odwrotnym kierunku było jego ściśnięcie mojej ręki, nadgarstka, ramion. Czułam się fatalnie i nie mogłam się doczekać, kiedy stamtąd ucieknę. Byłam niczym mała dziewczynka prowadzona na smyczy przez olbrzymiego i potężnego Erotomana, który miał władzę nad moim życiem. Erotoman próbował wzbudzić moją litość i podniecenie zarazem i opowiadał mi o tym, jak dawno już nie miał partnerki, jak długo nie uprawiał seksu, jakie pozycje by ze mną przećwiczył, jak bardzo go intryguję i podniecam i  w jakie miejsca intymne dosłownie by mnie całował. Jednocześnie stale dopytywał o moją budowę anatomiczną, jak również nawyki higieniczne związane z depilacją mojego krocza.
Myślałam tylko o tym, jak stamtąd uciec. Wtedy położył dłoń na moich piersiach, a drugą próbował skierować moją dłoń ku swojemu przyrodzeniu. Koniec końców biedny smutny erotoman nie miał żadnych benefitów z tej nocy, bo nie pozwoliłam mu się „wymiąchać”. Pojechał więc z powrotem do domu, a ja zostałam na dyskotece kontemplując resztę nocy.


Randka nr 1
Dorobkiewicz

Czekałam na niego w umówionym miejscu tak jak ustaliliśmy. Rozglądałam się dookoła, gdy wreszcie go zobaczyłam stojącego przy czarnym błyszczącym Mercedesie. Z daleka wyglądał jak James Dean – trochę niski, okulary słoneczne, opalenizna, czarna skórzana kurtka. Pomyślałam sobie wtedy – „Weź głęboki oddech …pamiętasz, czego uczyłaś się na psychologii ?– Nie myśl szablonowo, nie myśl stereotypami, nie kategoryzuj i daj szansę. Stań się choć na jeden wieczór słuchaczem… wsłuchaj się w to, co ma do powiedzenia ten człowiek, bo nie można oceniać ludzi po wyglądzie”. Tak więc dałam szansę i następne 3 godziny spędziłam w towarzystwie tego Apollo, Boga, Zeusa… Z pewnością chciałby, żebym go tak nazywała… być może marzy sekretnie o tym, aby kobiety całowały jego stopy z uwielbieniem.
O Apollo dowiedziałam się kilku ważnych rzeczy, o których nie możecie zapominać próbując skleić sobie jego obraz w wyobraźni: facet jest właścicielem czterech firm i nie ma czasu na nic (w dosłownym tego słowa znaczeniu). Apollo jest totalnym pracoholikiem – w ciągu dnia odbiera 100 telefonów, a większość czasu spędza w podróżach na spotkaniach służbowych i obiadkach z klientami. Nie ma żadnego zwierzątka – ani ptaszka, ani rybki, ani kotka, ani świnki morskiej. Jak to ujął w słowa – „Skrzywdziłbym zwierzę, bo ciągle mnie nie ma w domu”. Apollo od 8 lat nie był na wakacjach, bo ma za dużo pracy i zawsze jakieś kontrakty mu wypadały przed zaplanowanym urlopem. Dobre strony Apollo: pierze sam, sprząta sam, gotuje sam, z matką widzi się raz do roku (dla przyszłej synowej bez wątpienia wielki plus). Nie uprawia sportu, bo najlepszym sportem jest dla niego jazda samochodem – zwłaszcza jazda szybka, ryzykowna, przyprawiająca potencjalnego pasażera o dreszcze. Momenty, w których jego twarz promieniała, stawała się czerwona, oczy kipiące z podniecenia to te, w których opowiadał o łamaniu przepisów drogowych. Niesamowity rewolucjonista – Che Guevarra normalnie… Nie lubi chodzić na piechotę więc nawet po deptakach jeździ samochodem i dostaje mandaty, kolekcjonuje punkty karne, chwali się swoją brawura… jak to przekroczył podwójną linię na jezdni, jak to wjechał na deptak w nadmorskim kurorcie. Apollo codziennie zasypia przy włączonym telewizorze, gotuje całkiem często, szuka kobiety na stałe… tylko nie wiem, gdzie miałby na nią czas w swoim zapracowanym życiu. Może lepsza byłaby dmuchana lala, która zaspokoiłaby jego żądze i nie wymagałaby od niego niczego więcej? Mam jeszcze lepszy pomysł – powinna być to dmuchana lala w połączeniu z robotem – wtedy Apollo miałby partnerkę na noc a kucharkę i sprzątaczkę w ciągu dnia.
Co Apollo myśli o kobietach? Nie chce znaleźć takiej, która będzie leciała na jego kasę. Zresztą w jego mniemaniu prawie każda kobieta, którą spotyka na portalu randkowym czyha na jego pieniądze. Do tego dziewczyny są tak perfidne, że kłamią na portalach, że nie mają dzieci, a w trakcie spotkania wyjawiają mu te obrzydliwe historie, które sprawiają, że z nimf wodnych stają się w jego oczach zwykłymi kłamliwymi liszkami czyhającymi na jego bogactwo i opiekę nad ich marnym potomstwem.