Randka nr 3
Maminsynek
Umówiliśmy się wieczorem pod teatrem – widziałam go kilka
miesięcy wcześniej na jednej z imprez i zastanawiałam się, czy go poznam.
Wystroiłam się w niebieską suknię, nałożyłam wysokie obcasy i wyruszyłam szukać
mojego przeznaczenia. Miałam trochę mieszane uczucia, bowiem Maminsynek dużo
wcześniej na imprezie, na której się poznaliśmy, zachowywał się ...w sposób
zdecydowanie budzący moje wątpliwości. Po pierwsze: od razu chciał mnie całować
w usta, a po drugie: łamał zasady przestrzeni społecznej, kiedy bez pozwolenia
z mojej strony usiłował wtargnąć w moją przestrzeń intymną. W celu zobrazowania
podpunktu drugiego możecie wyobrazić sobie niewinną kobietę, która próbuje wyrwać
się z ramion olbrzymiego centaura – potwora o kilku głowach i pełnych żądzy
oczach. Najśmieszniejsze jest to, iż pomimo wątpliwości zdecydowałam się na następne
spotkanie. Dlaczego cały czas odgrywamy w życiu te same sceny? Zupełnie tak,
jakbyśmy nie mogli się wyrwać z hipnotycznego tańca...będąc świadomym faktu, że
to nie ma sensu, podążamy za innymi.
Druga randka zaczęła się obiecująco, bowiem Maminsynek
zamówił białe wino i prowadziliśmy lekką, acz momentami zabawną konwersację.
Wszystko zaczęło się psuć w momencie, kiedy zeszliśmy na tematy dotyczące jego
życia. Na moje pytania dotyczące tego, czym się zajmuje zawodowo dostałam
zdawkową odpowiedź: „Pracuję u mamy, ale to nieważne – sexownie dziś wyglądasz”.
Następna próba dowiedzenia się o stylu życia mojego amanta dotyczyła miejsca
zamieszkania i odpowiedź, jaką dostałam była: „Mieszkam z rodzicami, bo
wiesz...to wygodne. Mama mi pierze, gotuje, sprząta...tak więc na razie jest mi
wygodnie. Ależ ty jesteś pociągająca dzisiaj.” W tym momencie chciałabym dodać,
że nie jestem pedofilką i mój amant nie ma siedemnaście lat, ale trzydzieści cztery.
To, co nastąpiło potem można opisać tylko jako próbę
wtargiwania siła w moją przestrzeń intymną. Maminsynek usiadł obok mnie i
próbował głaskać moje włosy, potem ujął moją rękę i położył ją na swoich udach.
W restauracji przechodził właśnie mężczyzna sprzedający róże, więc mój amant
zakupił ich kilka i wręczył mi je mówiąc, że taka kobieta jak ja zasługuje na
to, żeby być obsypywaną tysiącami róż. Miał rację, ale zdecydowanie nie przez
niego. Potem poszliśmy pospacerować po mieście – amant cały czas próbował
dobrać się do mnie tak, jakby zwykła rozmowa nudziła go potwornie. Następny
biedny zdesperowany amant, którego testosteron pozbawia logicznego myślenia.
Wtedy powiedziałam Maminsynkowi, że idę do domu. To był ten moment, który
sprawił, że mój amant zdjął maskę i ujrzałam jego prawdziwe oblicze.
Powiedziała wtedy ze wściekłością w głosie, że już nigdy nie umówi się z taką
brzydką dziewczyną jak ja i wyzwał mnie wtedy od najgorszych...Tak się
skończyła moja randka z Maminsynkiem. Zasypiałam niezwykle rozbawiona tą całą
sytuacją i wdzięczna losowi za to, że daje mi poznać tak zróżnicowane
osobowości.